Podobno większość mężczyzn zapytanych o to kim są, odpowiadają "jestem człowiekiem". Kobiety na to samo pytanie odpowiadają inaczej i mówią "jestem kobietą". Z czego to wynika? Bo przecież żadna z nas, pań, nie czuje się mniej "ludzko". A może mamy bzika na punkcie podkreślania naszej przynależności do konkretnej płci. Jeśli zatem mamy bzika, to z kosmosu on się nie wziął. A skąd się wziął? Jeszcze nie wiem, ale dowiem się. Już wkrótce.
Póki co, zagrzebałam się w "żeńskich końcówkach". Najpierw temat przeglądałam w celach uczelnianych, teraz przeglądam już z własnej, osobistej ciekawości (wiecznie niezaspokojonej zresztą). Materiałów na ten temat jest sporo, ale przeważnie to totalny bełkot. Wielu wypowiedziało się na ten temat, tylko żeby się wypowiedzieć. I gębę sobie wycierają tematem, który tak naprawdę jest im kompletnie obojętny. Szczerze mówiąc i mnie był on początkowo obojętny. Bo przecież kobiety maja zdecydowanie więcej problemów, chociażby te nieszczęsne wypłaty ciągle niższe od facetów. W końcu jednak przekonałam się, że to wcale nie jest błaha kwestia, bo wokół tych na pozór banalnych spraw dzieje się wiele poważnych spraw. Tak samo jest z tymi żeńskimi końcówkami. Złapałam się na tym, że mówiłam o sobie "dziennikarz", bo "dziennikarka" brzmiało jakoś mniej profesjonalnie, infantylnie. Dzisiaj tego żałuję. Jestem przecież profesjonalną dziennikarką. Mam tyle samo zapału, co moi koledzy dziennikarze. To nie płeć warunkuje o tym, jak pracuję w swoim zawodzie. Liczy się ewentualnie doświadczenie, nad którym sumiennie pracuję. Nie będę udawać, że jestem facetem, że umiem zachowywać się, jak facet. Jestem kobietą. W pracy też. Ukrywać tego nie będę. Na taryfę ulgową nie liczę. Czego zatem sobie życzę? Żebym mogła być kobietą, ale też człowiekiem. No i żebym za to, że jestem "dziennikarką" nie dostawała mniej.
ale czasami to takie sztuczne twory, te końcówki...
OdpowiedzUsuń