Ona do mnie: Mieszkam pod Kaliszem.
Ja, zawsze beznadziejna z geografii, mówię do niej: To nie lepiej, żebyś studiowała nad morzem?
Ona, patrząc na mnie ze zdziwieniem: No nie za bardzo.
Ona jest niesamowita. Kocha tak mocno i zaborczo, że przez dwa lata była zazdrosna, że oprócz niej, miałam też na studiach przyjaciela-faceta. Wkurzyła się, gdy nie powiedziałam jej, że piszę tego bloga. Jeszcze bardziej się wkurza, gdy nie daję znaku życia przez więcej niż cztery dni. Ale z drugiej strony, wiem, że mogę zawsze na nią liczyć. Że jak w nocy wyślę smsa o dramatycznej treści, to ona w tej nocy skłonna jest przyjść do mnie nawet pieszo z tego swojego Koszalina, czy Kalisza.
Sporo muszę się jeszcze od niej nauczyć. Tego romantyzmu. Bezwarunkowej miłości do wszystkich wokół. Umiejętności nawiązywania kontaktów ze wszystkimi. Rzucania celnymi ripostami. Miłości do pielęgnowania rodzinnego ogniska. Tej odwagi, którą ma w nadmiarze.
Kochana 24-latko!
Jak Ci powiem, że Cię kocham to będzie mało. Ale powiem Ci, że Cię kocham I życzę Ci stu koszmarnie szczęśliwych lat. I powiem Ci, że się strasznie cieszę, że nie studiowałaś jednak nad morzem...
Twoja do grobowej deski,
Holigoli
P.S. I na boga, zrób coś z tymi siwymi włosami!
przeczytałam jednym tchem! aj lowiu :*
OdpowiedzUsuńpoczekajmy do 12:30 z tym KŚ;P
OdpowiedzUsuńA poważnie jak zawsze świetny styl!
przeczytałam całe, i trzeba przyznać że przyjaźń to jest coś wspaniałego ^^
OdpowiedzUsuńhttp://cytruska.blogspot.com/