piątek, 21 grudnia 2012

Końca świata nie ma, urodziny są

Koniec świata nie nadszedł, więc mogę ze spokojem zabrać się do napisania o Niej. Bo Ona ma dzisiaj urodziny. Ona to szalona kobieta, którą poznałam jakieś cztery lata temu. Dziwne to było spotkanie, bo w warunkach tramwajowych.
Ona do mnie: Mieszkam pod Kaliszem.
Ja, zawsze beznadziejna z geografii, mówię do niej: To nie lepiej, żebyś studiowała nad morzem?
Ona, patrząc na mnie ze zdziwieniem: No nie za bardzo.

Dopiero w domu się zorientowałam, że pomyliłam Kalisz z Koszalinem. Mimo tego jakoś się skumałyśmy razem. Skumanie się razem oznaczało wspólne przebrnięcie przez wszystkie ważne etapy, które przytrafiają się żakom. Zdawałyśmy razem egzaminy. Czasem dosłownie razem. Czując jej ramię przy swoim ramieniu, spędziłam z nią wiele godzin na wykładach. Czasami można było wyczuć od nas jeszcze przez kilka godzin woń alkoholu. Przeklinałyśmy wspólnie wykładowców. Donosiłyśmy sobie o wszystkich ważnych wydarzeniach w naszym życiu. Upijałyśmy się razem. Pichciłyśmy razem sałatkę z kurczakiem. Robiłyśmy dziwne rzeczy w windzie. Upijałyśmy się razem. W międzyczasie, nawet nie wiadomo kiedy, nasze małe serca zostały oplecione złotą wstęgą nazywaną przez specjalistów więzią przyjaźni. I tak jakoś zostało.
Ona jest niesamowita. Kocha tak mocno i zaborczo, że przez dwa lata była zazdrosna, że oprócz niej, miałam też na studiach przyjaciela-faceta. Wkurzyła się, gdy nie powiedziałam jej, że piszę tego bloga. Jeszcze bardziej się wkurza, gdy nie daję znaku życia przez więcej niż cztery dni. Ale z drugiej strony, wiem, że mogę zawsze na nią liczyć. Że jak w nocy wyślę smsa o dramatycznej treści, to ona w tej nocy skłonna jest przyjść do mnie nawet pieszo z tego swojego Koszalina, czy Kalisza.
Sporo muszę się jeszcze od niej nauczyć. Tego romantyzmu. Bezwarunkowej miłości do wszystkich wokół. Umiejętności nawiązywania kontaktów ze wszystkimi. Rzucania celnymi ripostami. Miłości do pielęgnowania rodzinnego ogniska. Tej odwagi, którą ma w nadmiarze.

Kochana 24-latko!
Jak Ci powiem, że Cię kocham to będzie mało. Ale powiem Ci, że Cię kocham I życzę Ci stu koszmarnie szczęśliwych lat. I powiem Ci, że się strasznie cieszę, że nie studiowałaś jednak nad morzem...

Twoja do grobowej deski,
Holigoli

P.S. I na boga, zrób coś z tymi siwymi włosami!

3 komentarze:

  1. przeczytałam jednym tchem! aj lowiu :*

    OdpowiedzUsuń
  2. poczekajmy do 12:30 z tym KŚ;P
    A poważnie jak zawsze świetny styl!

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam całe, i trzeba przyznać że przyjaźń to jest coś wspaniałego ^^

    http://cytruska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń