wtorek, 20 listopada 2012

W poszukiwaniu "koguta domowego"


Każda z nas jest kurą. Mniej, bądź bardziej, ale zawsze, choć nie wiem jak usilnie wypierałybyśmy się tego. Jesteśmy kurami domowymi, pozostaje kwestia w jakim stopniu i na ile my same na to pozwalamy.
fot. demotywatory.pl

W gruncie rzeczy mężczyźni są całkiem pomocni, a to w jakim stopniu realizują się w tak zwanych „kobiecych” pracach domowych zależy tylko od nas. Ostatnio coraz częściej słyszę trzy, bądź co bądź, piękne słowa: podział domowych obowiązków. Oby padały one jak najczęściej, bo jak na razie ogólne przekonanie o tym podziale dopiero raczkuje.

Przyjaciółka powiedziała kiedyś, że w domu brakuje jej jeszcze tylko dwóch rzeczy – zmywarki i ekspresu do kawy. Pomysł niezły, ale sprzęty nie pomogą nam we wszystkim. Kanon domowych obowiązków jest obfity: zmywanie naczyń, po śniadaniu, kawie, obiedzie, podwieczorku, kolacji, wycieranie kurzu, zmywanie podłogi, mycie okien, gotowanie, pieczenie, pranie, prasowanie, podlewanie kwiatów, zakupy… Do tego dziesięć godzin pracy. Dzień rasowej pani domu powinien trwać 60 godzin. Chociaż pewnie i tak znalazłoby się coś do zrobienia.


Wiem, że spojrzenia na pojęcie kury domowej są różne i że niektóre kobiety czerpią radość z przebywania w domu, bycia „gospodynią domową”. Rozumiem. Szanuję. Nie rozumiem jednak kobiet, które nie dają sobie pomóc, nie wymagają od mężczyzny pomocy, mimo, że pracują równie ciężko. Jeśli mają synów wychowują ich na małych terrorystów, którzy wyrastają na okazy w stylu: skoszę trawnik i usiądę przed telewizorem. Nie potrafię pojąć, dlaczego często jest tak, że męskie obowiązki ograniczają się do mycia samochodu, sprzątania garażu i koszenia trawnika. Dla typów, które nie posiadają skrawka trawy i garażu pozostaje ulotnić się z domu, przesiedzieć wolny dzień w pracy, robić wszystko, tylko żeby nie pomagać. Niestety spotkałam taki okaz. Do dziś ciary przechodzą mi po plecach. Chciałabym, żeby dopadła go „perfekcyjna pani domu”…

Wiadomość z ostatniej chwili – Panowie jesteśmy tylko kobietami, nie „Superwomenami”. W porządnym kurniku musi być też kogut, który – mam nadzieję – już niedługo zyska przydomek koguta domowego. Wszystko w naszych kobiecych dłoniach...

Wciąż przekonująca się do poświęcenia domowym obowiązkom - Holidej


Jesteśmy na Facebooku!

5 komentarzy:

  1. A moja mama mnie dzisiaj ochrzaniła, że nie pomagam w domu, tylko udzielam się towarzysko... Co jest dla mnie totalnie absurdalne. Szukam mieszkania. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moj Luby w chwili obecnej nas utrzymuje, wiec to na mnie niejako spada obowiazek Kury Domowej. Owszem Luby pomaga, ostatnio zmywal naczynia przez 3 dni (czyt. zaczal w niedziele, we wtorek ja nie wyrobilam i dokonczylam za niego zmywanie naczyn - potrzebowalam szklanki)...

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym Waszym postem od razu skojarzył mi się ten obrazek: http://fin-fan-fun.blogspot.com/2012/09/girls-and-boys-single-married.html ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahaha! Marta, faktycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim związku zdecydowanie facet jest kurą domową i dobrze mi z tym

    OdpowiedzUsuń