Miałaś
w życiu taki moment, kiedy wydawało ci się, że twoja codzienność to stek wpadek
i krępujących sytuacji? Przykładów nie trzeba szukać daleko. Życie dostarcza
nam ich mnóstwo i to każdego dnia. Konkret? Rozmawiasz o znajomej, która nie
należy do grona tych ulubionych… ok, nazwijmy rzeczy po imieniu - obgadujesz
znajomą, za którą nie przepadasz, jednak (zaznaczmy) spotykasz ją na co dzień i
musisz zachować relacje co najmniej przyzwoite, gdy okazuje się, że wspomniana
znajoma stoi za twoimi plecami właśnie w momencie, w którym zaczynasz o niej
mówić. Idźmy dalej. Umawiasz się z nowo poznanym facetem, chcesz być śliczna i
wkładasz obcisłą sukienkę, chociaż wiesz, że już dawno znalazła się na liście
rzeczy do założenia po zastosowaniu kilkudniowej diety. Siadasz, aż tu nagle -
w najmniej spodziewanej chwili - sukienka pęka w szwach... Ile razy potknęłaś
się w sali pełnej ludzi, kiedy oczy wielu skierowane były właśnie na ciebie? Ile
razy poplamiłaś się podczas służbowej kolacji? Ile razy niezdarnie zahaczyłaś
rajstopy i paradowałaś z wielką dziurą na kolanie, łydce, udzie… Nigdy nie
zapomnę, jak zmywałam ptasie odchody z włosów koleżanki, która za minutę miała
poprowadzić uroczystość, najważniejszą w swojej dotychczasowej karierze. Zażenowanie,
wstyd, upokorzenie, rozpacz. Właśnie to się wtedy czuje. Sama dobrze o tym
wiem. Masz ochotę zapaść się pod ziemię. Ale mija tydzień – w najgorszym
wypadku kilka miesięcy – i śmiejesz się do rozpuku z pękniętej sukienki, o
której wspominasz z mężczyzną, który okazał się tym jedynym, śmiejesz się z
plam na ubraniu, wszystkich potknięć, nawet z ptasiej kupy na włosach, czy z
tego, że idąc ulicą zamyśliłaś się i uderzyłaś w znak – to z mojej prywatnej
kolekcji niezdarności. Powiem tylko, że
nie warto z tym walczyć. Recepta jest jedna: ucz się śmiać, zachowaj
dystans do samej siebie. Syndrom Bridget Jones będzie ci towarzyszył przez całe życie. Tak, Bridget, postaci o prawdopodobnie największej liczbie życiowych wpadek, ale postaci kolorowej, wyjątkowej i pogodnej, która bez względu na wszystko kroczyła dumnie, zawsze z podniesioną głową.
Holidej
Holidej
Mam syndrom Bridget!!!
OdpowiedzUsuń