poniedziałek, 16 lipca 2012

Pokryta łuskami


Bywam nazywana singielką. Według wzoru z popularnych seriali mam własną firmę, noszę drogie kostiumy i jem śniadania w restauracji. Mimo, że nie mam faceta, bank dał mi spory kredyt na mieszkanie (w apartamentowcu), cały dzień popieprzam w szpilkach i nie bolą mnie nogi, a o moje względy stara się co najmniej dwóch amantów. Pracuję od rana do wieczora, ale nigdy nie świeci mi się gęba, na twarzy nie wyskoczy mi pryszczol, wyglądający jak wulkan w czasie erupcji, moje włosy są długie i lśniące, układają się nawet gdy pada. Chociaż niby wcinam pizzę wieczorami, siedząc do późna w biurze z przyjaciółmi, mam tyłek jak przecinek i w ogóle jestem chuda jak trzcinka.
A teraz zejdźmy z nieba na ziemię. Upadek jest bolesny więc już boli mnie zadek. Mam to szczęście, że lubię moją pracę, ale nie mam bogatych rodziców, ani też oszczędności, aby założyć coś swojego. Na śniadanie jem razowy z pomidorem i popijam kawą. Na moim blokowisku nie ma kawiarni (lubię to słowo). Żaden bank nie da mi kredytu jako „bezdziadowej” kobiecie. Nie zarabiam też „kokosów”, żeby mi dali. Dziś rozważałam sprzedanie narządów np. nerki, do czasu, gdy kumpel powiedział, że kiepsko „stoją” na rynku. Więc mówiąc kolokwialnie „dupa”. Na co dzień nie chodzę w szpilkach, (Boże broń). To buty, w których można przejść od samochodu do stolika w restauracji. Gdybym miała je nosić cały dzień i udawać, że mi wygodnie, to prędzej odgryzłabym sobie nogi z bólu. Kobiety, które potraficie w nich w chodzić kilkanaście godzin – składam hołd. Jeżeli chodzi o tzw. amantów, to kiepścizna. Gustują we mnie tylko panowie z budowy, lub tacy stojący nad grobem, śliniący się na wszystko, co żyje, myślący „ja jeszcze mogę”. W rzeczywistości muszą dowiązać „ to, co trzeba” do kredki, żeby się trzymało pionu. Obleśne typki.
Trzecia opcja to po prostu kretyni.
Wygląd... raczej niewygląd. Pseudo-włosy żyją własnym życiem. Rozkazuję ułożyć im się w prawo, to sterczą itd. Świecącą paszcza i tak przebije warstwę pudru, ukazując tym samym mały kraterek z białą niespodzianką. Tyłka jak przecinek nie mam, no może jak dwa przecinki.
Bywam też nazywana starą panną (choć mam ćwierćwiecze na karku). Tak mówią „poduszkowce” czyli kobiety siedzące całe dnie w domu, głównie w oknie. Opierające się o poduszkę, bo tak wygodniej podglądać sąsiadów. Według nich już dawno powinnam mieć męża i z dwójkę dzieciaków. Bo nieważne jaki jest facet, byleby był.
Widzicie „poduszkowce”, może jeszcze długo będziecie miały temat do rozmów, bo ja nie chcę byle kogo. Jeżeli jeszcze któraś mnie spyta „ i jak tam masz kogoś”, to przywalę z glana, albo wkłuję zardzewiały widelec w oko i będę modlić się, żeby przyszło zakażenie.

- Dlaczego jest tyle wolnych kobiet po trzydziestce?
- Sama nie wiem. Może dlatego, że pod ubraniem nasze ciała pokryte są łuską?

To jedno z fajniejszych zdań Bridget Jones

2 komentarze:

  1. Jestem kobietą z tego opisu. Myślę, że takich kobiet jest więcej. Jesteście kobiety? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje kochana naprawdę poprawiłaś mi humor. Dobry tekst. ;)

    OdpowiedzUsuń