poniedziałek, 9 lipca 2012

Ona i jaskiniowiec


Myślałam, że padnę trupem, gdy zobaczyłam ją z nim. Ona niewyzywająco ładna. Taka kieszonkowa brunetka. Zgrabna, pachnąca, ładnie ubrana. A on? Najtrafniejsze określenie jakie przychodzi mi do głowy to jaskiniowiec. Zapuszczony, nieogolony, śmierdzący jakimś wczorajszym melanżem, w przymaławej koszulce wypełnionej szczelnie jego brzuszkiem na oko w siódmym miesiącu piwnej ciąży. Ohyda na dwóch niezbyt zgrabnych nogach. Kijem przez szmatę nie tknęłabym. Za żadne pieniądze świata.
Pomyślałam sobie, że może koleś ma jakąś niesamowitą gadkę, że mnie intelektualnie oczaruje, że będzie filozoficznym wodzirejem, bajarzem nie z tego świata. A tu znowu kulą w płot. Facet jest totalnym burakiem. Ćwikłowym głupkiem o zdecydowanie zbyt wysokim mniemaniu o sobie i rozbujałym ego.
Dlaczego? Pytam z nieskrywanym żalem i rozpaczą w głosie. Dlaczego taka fajna, ładna, zgrabna dziewczyna robi sobie kuku? Bo to krzywda jest, jak dziewczyna się marnuje przy takiej zarośniętej małpie.
Już widzę te zniesmaczone gęby wyznawców teorii, że nie liczy się opakowanie, tylko jego zawartość. Błagam Was ludzie, w co Wy wierzycie? Liczy się opakowanie. Każdy chce się budzić obok ładnego opakowania, a przynajmniej zadbanego, pachnącego i w miarę świeżego. Chce, żeby to opakowanie się dla niego starało wyglądać w miarę atrakcyjnie. Chce, żeby w ogóle się starało, bo wtedy wiadomo, że to ma sens. Gdyby mój partner się zapuścił, to byłabym zmuszona wskazać mu drogę do drzwi - drzwi raju dla zapuszczonych mężczyzn.
Najstraszniejsze w historii moich znajomych jest to, że jej to też przeszkadza. Że ona mówi zrozpaczonym głosem: no spójrz, jak on wygląda (wygląda jak niewygląd), jak się zaniedbał, jak zbezdomniał mi, zdziadział... To po co z nim, dziewucho, jesteś? Zapytam, wcale nie oczekując odpowiedzi.

Holigoli


Raszple na Facebooku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz